czwartek, 28 stycznia 2021

#13 F.R.I.E.N.D.S

Jednym z moich ulubionych seriali jest serial F.R.I.E.N.D.S (Przyjaciele). Mój mąż, odkąd zainstalowaliśmy w domu kablówkę, szczerze nienawidzi Comedy Central. Katuję go Przyjaciółmi od 16 do 20, codziennie. Mój mąż nie lubi seriali sitcomowych, więc to dodatkowy minus. Ale nie o moim mężu dzisiaj. 

Siedzę sobie właśnie po pracy, odpaliłam telewizor, automatycznie moje palce spoczęły na numerze 1 i 0 na pilocie i tadam, lecą odcinki. Chociaż oglądałam ten serial milion razy, jest ze mną od dzieciństwa, a raz byłam nawet na nim w kinie (!) nadal śmieszą mnie te same momenty. Dziś jednak zastanawiałam się, czy takie relacje/przyjaźń byłaby możliwa naprawdę?

Do przyjaźni podchodzę sceptycznie. Chociaż bardzo ufam ludziom pod względem tego co im mogę powiedzieć, nie do końca wierzę w ich zamiary. Dziś chciałabym poruszyć z Wami kwestię szczerości i wierności między bohaterami serialu. 

Zawsze marzyłam o takiej paczce przyjaciół. Jestem ekstrawertykiem i przebywanie w otoczeniu innych ludzi sprawia, że czuję się spełniona, mam więcej chęci do życia i energii. Niestety nie poszczęściło mi się w życiu pod tym kątem. Mam sporo znajomych, ale z różnych środowisk, nie tworzymy jednej, zgranej paczki. Chciałabym nazwać kogoś prawdziwym przyjacielem. W moim 26-letnim życiu mogłam to zrobić tylko dwa razy. Tych osób dziś już ze mną nie ma. 

Moim problemem, tak jak wcześniej pisałam jest brak wiary w zamiary. Ciągle uważam, że ludzie będą mnie obgadywać, nie będą ze mną szczerzy, będą mieć przede mną tajemnice. Jest to kwestia tego, że wielokrotnie byłam w ten sposób raniona. Ja zawsze wchodzę w relację w 100% i chciałabym otrzymać to samo. 

W serialu Friends zauważyłam pewne zachowania, które są często powielane. Nie można powiedzieć, że zawsze byli ze sobą szczerzy. Często mieli przed sobą tajemnice. Monica nie chciała aby Rachel się dowiedziała, że była na zakupach z dziewczyną Rossa. Ale dlaczego? Nie chciała jej zranić. Tyle, że kłamstwo rani o wiele bardziej niż prawda. I w relacji ja + dwie koleżanki, zawsze ja jestem taką Rachel. 

Miałam poważną rozmowę z pewnym znajomych dzień przed Sylwestrem. Przedstawił mi sposób w jaki ludzie o mnie myślą. Często swoim zachowaniem pokazuję, że chciałabym mieć kogoś na wyłączność. Ludzie boją powiedzieć się mi prawdy żeby mnie nie zranić. Tylko zastanawiam się, skoro wiedzą, że ich zachowanie mnie zrani, czemu to robią?

I chociaż serial pokazuje idealną, mogłoby się wydawać przyjaźń, nie jest to tak do końca. Monica i Chandler nie chcieli podzielić się informacją o planach zmiany domu, Rachel wymyśliła kłamstwo by pogodzić się z Joeym. W serialu wszystko kończy się dobrze i każdy problem zostaje rozwiązany. Ale w prawdziwym życiu tak nie ma. Ludzie boją się szczerej rozmowy.

Dzisiejszy post nie ma sensu. Po prostu dopadł mnie gorszy humor. Ale takie dni też są potrzebne. 


środa, 27 stycznia 2021

#12 Matura

Witam wszystkich serdecznie, 

szukałam ostatnio swoich starych blogów i trafiłam na jeden, z którego chciałabym wrzucić Wam kilka postów. Posty te pisałam w 2014, więc za wszystkie błędy stylistyczne i merytoryczne bardzo, bardzo przepraszam!

Zapraszam do lektury:

12 maja 2014 [poniedziałek]

Tytuł: już prawie po

W maju rocznik '95 dzieli się na kilka grup. Pierwsza to tegoroczni maturzyści, druga to osoby z technikum, które piszą maturę za rok. Tydzień temu rocznik '95 dziękował  CKE za spieprzenie przyszłości.

Taaak. To dosyć dziwne, że nasze życie ma zależeć od głupiego papieru. Matura.

Co nam daje? Możliwość pójścia na studia (a w zależności od wyboru kierunku dostania dobrej, zasłużonej pracy), dalszego kształcenia się w różnych szkołach. Często też matura potrzebna jest do różnych uprawnień czy kursów. Ale...

Taki egzamin nie zawsze pokazuje to co naprawdę umiemy. Może nie podejść nam temat.

Zupełnie jak na sprawdzianach, kiedy siedziałeś cały dzień nad książkami, dostałeś kartkę papieru i miałeś wrażenie, że jest tam napisane coś po chińsku. 

Ludzie się stresują i stresować będą. Później sami z siebie śmieją się, kiedy wspominają jak się stresowali.

Ale co jest najgorszym stresem?

Osobiście jestem przed ustnymi. Dokładnie w czwartek mam prezentację ustną z języka polskiego, czego sobie kompletnie nie wyobrażam. Stanie, czy siedzenie przed trzyosobową komisją, w której w dodatku jest nauczyciel nie z mojej szkoły - całkowicie mi obcy, ktoś z dyrekcji - ktoś kto tylko przejdzie po korytarzu i zasiewa strach oraz... nauczyciel ze szkoły, który mnie nie uczy. Może i znany,bo z widzenia,ale nie zna moich możliwości, nie wie o co zapytać, żeby mi pomóc. Nie wie jak reaguję na stres. 

Matura , maturą, ale co po... ?

Rocznik '95 ma 4,5 miesiąca wakacji! Większość osób w takiej sytuacji szuka pracy. Jak znaleźć pracę, skoro większość ludzi szuka kogoś z doświadczeniem? Koło się zamyka... nie mam doświadczenia ---> bo nie pracuję ----> nie pracuję bo ---> nie mam doświadczenia. Niestety takie są realia. Ale to jeszcze nic straconego! Jest dużo ofert wakacyjnych. Osobiście taką ofertę znalazłam na dawnej tablicy.pl, a obecnie na olx.pl

Fajnie jest zarobić parę groszy, móc gdzieś wyjechać, na...dokładnie.. na zasłużone wakacje, które po takich stresach nam się należą! Na grouponie są fajne oferty, dzięki którym można zwiedzić naprawdę niesamowite miejsca.

A później studia !

Podobno to najlepszy czas w życiu młodych ludzi. Jedni wyjeżdżają do nowego miasta, poznają zupełnie nowe realia, ludzi, miejsca. Drudzy zostają w domu rodzinnym, ale chodzą na uczelnie, również przeżywają coś zupełnie nowego. To jakby nowy etap w naszym życiu. Nie będzie już wychowawcy, do którego można się będzie zwrócić o pomoc. Jesteśmy sami za siebie odpowiedzialni!To jakby dżungla... zostaną tylko najsilniejsi. Studia dzienne, zaoczne. A jeśli nie studia to co? Szkoły policealne, zawodowe, również na nas czekają.

Zrozumcie jedno.. jeżeli nie poszła Wam matura, bo 

a) potopił Was Potop

b) nie lubicie Wesel w poniedziałki

nic straconego.

To, że poprawicie maturę w przyszłym roku ( bo zdać, to zdacie na pewno ) nie robi z Was osób gorszych, czy złych ! Większość osób myśli, że jeżeli ktoś poprawia maturę to jest tumanem, debilem, nieukiem. Możecie poprawić , a przez rok znaleźć pracę, czy właśnie kursy, dzięki którym będziecie mogli znaleźć szybciej pracę. 

Ci, którzy nie będą chcieli poprawić, a nie pójdzie im egzamin, będą sobie później pluli w brodę.Każdy uczy się na błędach, mogliście mieć gorszy dzień, mógł nie podejść Wam temat. Matura to nie koniec świata.

Źle zdana matura to nie koniec świata.
Nie zdana matura to nie koniec świata.

Nie zapomnijcie w wakacje o odpoczynku i regenerację sił na następne lata.Obojętnie jaką drogę wybierzecie trzymam za Was kciuki.

Podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami odnośnie matur, zarówno tych obowiązkowych, podstawowych, jak i tych dodatkowych. Czekam :) 

 - Maturzystka

 

A o tym, jak zmieniło się moje podejście do tego tematu już w następnym poście :) Post był pisany na przy starej podstawie programowej i starej metodzie pisania matur. Dajcie znać jak teraz wyglądają matury :)

1/52 Piotr Krysiak - Dziewczyny z Dubaju

1/52 Piotr Krysiak - Dziewczyny z Dubaju

 

1/52 Piotr Krysiak - Dziewczyny z Dubaju




Pierwszą książką po którą sięgnęłam w 2021 był reportaż dziennikarza Piotra Krysiaka o tytule Dziewczyny z Dubaju. Tytuł może Wam wydawać się znajomy, ponieważ z tego co się orientuję Doda jest producentką filmu o takim właśnie tytule. 

O czym jest książka?

Cały świat należał do nich. Luksusowe jachty, najdroższe hotele, popularne plaże w Dubaju,
Cannes czy Saint-Tropez. Kolorowe drinki, narkotyki i seks. Tak wyglądało życie ekskluzywnych prostytutek z Polski. Były wśród nich modelki, celebrytki, finalistki konkursów piękności, artystki.                       
Podczas dwumiesięcznego sekswyjazdu potrafiły zarobić nawet kilkaset tysięcy złotych. Ich
klientami byli nie tylko biznesmeni czy arabscy książęta, ale także polscy artyści i sportowcy.        
Spełniały najbardziej skrywane fantazje seksualne bogatych mężczyzn. Nie wszystkie handlowały ciałem na własne życzenie. Wszystkie prowadziły podwójne życie. Miały partnerów, mężów i dzieci.                                                         
„Dziewczyny z Dubaju” odsłaniają świat dobrze prosperującego i świetnie zorganizowanego seksbiznesu. To świat luksusowych prostytutek i ich klientów, bezwzględnych i przebiegłych sutenerek.
To nie jest powieść o miłości. To książka o brudnym świecie ekskluzywnego seksu, narkotyków i ogromnych pieniędzy. 

(opis pochodzi z lubimyczytac.pl)


Kilka słów ode mnie:

Nie ukrywam, że opis książki bardzo mnie zachwycił. Dostałam ją w prezencie i chciałam od razu po nią sięgnąć. Czułam, że historia mnie wciągnie i będzie interesująca. Tak się jednak nie stało. 

Na początku książki autor przestrzega, że zachowuje oryginalną pisownię tj. błędy ortograficzne i stylistyczne, które popełniały główne bohaterki rozmawiając ze sobą np. przez komunikator (Gadu-Gadu)

Błędy tak bardzo mnie nie raziły, ponieważ byłam wcześniej poinformowana. Niestety książki nie da się czytać. Mam wrażenie, że autor codziennie pisał po jednym zdaniu, nie czytając poprzedniego. Powtarza się na każdej stronie, słowo w słowo jest to samo. Może chodziło o to aby nabić dodatkowe strony? Nie wiem. 

Drugą kwestią są właśnie rozmowy między sutenerkami. Niestety, osoby, które nie siedzą w tym "biznesie" nie dowiedzą się z nich za dużo. Szkoda, że autor nie dodał gwiazdek, nie wytłumaczył niektórych słów. Czytając książki lubię wyłączyć internet, odciąć się od rzeczywistości. Tutaj, nie mogłam tego zrobić, ponieważ większość rzeczy musiałam googlować. 

Czy to był dla mnie relaks i miło spędzony czas? Na pewno nie. Niektóre zdania - pisane nawet przez pana Piotra - musiałam czytać kilkukrotnie, bo nie miały żadnego sensu w języku polskim. 

Szkoda, ponieważ książka miała fajny potencjał. 


Moja ocena: 1/5 ♥

Ktoś z Was czytał? Jak Wam się podobało?

poniedziałek, 25 stycznia 2021

#11 Suknia

Zawsze w okresie jesień - zima napada mnie nastrój na pisanie swoich przemyśleń na blogu. Pomimo tego, że nie udzielam się tutaj jakoś specjalnie, nie usuwam swoich tekstów. Po latach lubię do nich wracać i sprawdzać, jak zmieniło się moje myślenie. 


30 stycznia 2018 roku (prawie trzy lata temu, wow!) napisałam ten krótki tekst PIERZE <klik>. Czytając go dzisiaj naszła mnie pewna refleksja o której chciałabym Wam dziś opowiedzieć.


W 2018 roku, dokładnie 16 czerwca wzięłam ślub. Był to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Miałam przepiękną suknię, chociaż droga po nią nie była usłana różami. Nie mam figury modelki. Ba! Nie mam figury "przy kości". Co tu dużo mówić - jestem gruba. Nie ma co ukrywać. Wymarzyłam sobie sukienkę, z odkrytymi ramionami, tak zwaną princeskę. Poszłam do jednego salonu, pokazałam zdjęcie wymarzonej sukienki - ekspedientka popukała się w czoło: -Pani w takiej sukience? Chyba Pani zwariowała! Zaczęła pokazywać mi worki, a nie sukienki. Naprawdę. Wyglądały jak alba do komunii. Poszłam do drugiego salonu. Sytuacja podobna, pokazałam zdjęcie sukni, Pani również zdziwiła się, że do mojej figury zdecydowałam się na taki model, ale nie komentowała zbytnio. Przyniosła mi identyczną suknię jak z mojego zdjęcia w rozmiarze.... 36....Oczywiście nie było szans jej nawet przymierzyć bez zapięcia. Przystawiła mi ją pod brodę, ja stałam w ubraniu i mówi: Świetnie Pani w niej wygląda! Naprawdę? Nawet nie nałożyłam ją na rękę... 


I żebyście mnie nie zrozumieli źle. Nie oczekiwałam, że w salonie znajdę suknie w rozmiarze 48-50, bo w tamtym czasie nosiłam taki rozmiar. Liczyłam chociaż na to 40. Wtedy "większe" dziewczyny spokojnie ją założą - po prostu nie zapomną, a przy "mniejszych" dziewczynach można spiąć suknię agrafkami, szpilkami i zobaczy jak będzie wyglądała dopasowana. 


W końcu trafiłam na salon, w którym panowała super atmosfera. Pokazałam Paniom moją suknię, powiedziały, że jest przepiękna i może nie mają identycznej, ale zrobimy przeróbki. Założyłam na siebie - i chociaż była za mała, nie zapięłam się i lekko marszczyła mi się na brzuchu - mogłam sobie siebie w niej wyobrazić. I kiedy w niej stanęłam na białym podeście i w za dużych, pożyczonych butach, czułam, że jest to TA. 


Oczywiście słyszałam później od kilku osób, że w "syrence" byłoby mi lepiej. Byłoby mi także lepiej w zimnym blondzie, bez nadprogramowych kilogramów i na plaży w Hiszpanii. Na tamtą chwilę idealnie czułam się w mojej sukni. Oglądam zdjęcia i film z uśmiechem. Gdybym miała wybierać suknię jeszcze raz, wybrałabym tą samą. 


Do wszystkich przyszłych Pań Młodych:

Jeśli chodzi o suknię patrzcie na siebie. Na to jak Wy się w niej czujecie. Jak znajdziecie tą odpowiednią poczujecie to. Może nie będzie jak na filmach i łzy nie będą spływały strumieniami, ale w sercu poczujecie ciepło. A wtedy żaden komentarz, żadne dobre rady nie mogą zmienić Waszego zdania.

niedziela, 27 września 2020

#1 Colleen Hoover - Coraz większy mrok

#1 Colleen Hoover - Coraz większy mrok

 #1 Colleen Hoover - Coraz większy mrok




To właśnie pierwsza książka po którą sięgnęłam w tym wyzwaniu. Colleen Hoover jest jedną z moich ulubionych autorek. Każda z jej książek stoi dumnie na mojej biblioteczce.

Książka ta jest jednak inna niż wszystkie. To thriller z wątkiem romantycznym. Powieść opowiada historię pewnej autorki, która dostaje niecodzienną propozycję. Ma dokończyć serię powieści za kogoś innego - za jedną z najbardziej popularnych autorek na świecie. Przyjeżdża do jej domu, gdzie poznaje mroczne sekrety z jej życia. 

Książka ma cudowne plot twisty. Czyta się ją bardzo szybko. Jest pisana dwutorowo. 

Moja ocena: 4/5 ❤❤❤❤

Czytaliście tą książkę? Albo jakąś inną tej autorki? Dajcie znać w komentarzach!

A ,,Coraz większy mrok'' kupicie TUTAJ <-- CLICK

Copyright © 2016 Wyzwanie 52 książki , Blogger